Ilona Felicjańska

0
3449
Fot. Michał Czajka

Ilona Felicjańska „Chcę być sobą” rozmawia Katarzyna Czajka

 

Nie chciałabym być wytworem cudzej wyobraźni. Jeżeli wystarczy komuś dobry wizerunek i finanse czerpane z tego dobrego wizerunku, to proszę bardzo. Ja chcę być sobą, ja chcę być Iloną Felicjańską, a nie wizerunkiem na temat Ilony Felicjańskiej. Chcę być człowiekiem z krwi i kości, uczyć się na błędach i pokazywać innym moje człowieczeństwo…mówi Ilona Felicjańska

 

 

KC: Jesteś dla mnie wzorem przemiany. Żyjemy w czasach, kiedy ludzie interesują się tym, co się komu wydarzy, jakiś skandal, jak komuś się coś nie powiedzie. Wtedy się cieszymy, jedziemy po tych osobach. A Ty dla mnie jesteś przykładem osoby która przeżyła bardzo dużo i zmianę zaczęła od siebie i nie wstydzisz się tego. Bardzo dzielnie walczysz o siebie, jak i o swoje imię. Chciałabym, żeby ten nasz wywiad, był taką przestrogą dla osób które w tej chwili są na fali, świetnie im się powodzi, żeby wiedziały, że nie zawsze tak będzie.

MCZ_4162
Fot. Michał Czajka

IF: Myślę, że fajnie też byłoby, aby był przestrogą, wskazówką dla osób które hejtują, krytykują, które się naśmiewają, mimo, że nie znają osoby, wiedzą wszystko najlepiej. Potępiają często, nie widząc swoich wad, a prawda jest taka, że ktoś, kto krytykuje, sam ma w sobie te wady, które widzi u innej osoby. To jest psychologicznie udowodnione, to nie bierze się z niczego. Ja nie krytykuję nikogo, mój świat jest piękny, ja drugiej osoby nie oceniam i nie wyciągam wniosków jeśli kogoś nie znam. Oczywiście jest też coś takiego, jak energia drugiego człowieka i spotykając tą osobę, czuję czy chciałabym z nim porozmawiać czy raczej nie. Czuje to każdy z nas, tylko zaniedbaliśmy to czucie. Także jeżeli ktoś chce skrytykować, należy zastanowić się, co tak naprawdę boli nas samych, czego nie lubimy w sobie, a widzimy u tej drugiej osoby.

 

Kiedyś bardzo zwracaliśmy uwagę na intuicję. W tej chwili nie ma tego?

 

Intuicja została zabita przez komercję. Przez czas w jakim żyjemy, przez to, że jesteśmy napędzani, aby mieć jeszcze więcej: kolejny telewizor, lepszy samochód. Zapomnieliśmy o tym, że te rzeczy mają służyć nam do łatwiejszego życia, a nie do tego, aby udowodnić naszą lepszość. Jeżeli chcę kupić samochód, bo sąsiad ma lepszy od nas, to może lepiej się wybrać do psychologa, bo on mniej kosztuje. Rzeczy powinny być do użytku, a nie do tego, żeby pokazywać nimi swoją wartość. Każdy wartość ma w sobie i nad tym powinniśmy się zastanowić i nad tym powinniśmy popracować.

 

Niestety świat poszedł w takim kierunku…

 

Tak, poszedł w tym kierunku i to spowodowało zaburzenie uczciwych wartości. Ale też w czasach w których żyjemy, w których tak ważne są pieniądze, zapominamy o tym, żeby naprawdę żyć, a nie tylko pracować i je zarabiać. Za dużo pracujemy, nie wychowujemy dzieci. One się same wychowują, wychowuje je ulica, szkoła. Chcemy im dać pieniądze, a nasze dzieci potrzebują naszego czasu, nie pieniędzy, czy prezentów, które mają im wynagrodzić naszą nieobecność…. Zapomnieliśmy o tym, co najważniejsze. O naszej intuicji, o tym naszym głosie z serca, które bardzo często mówi nam, „nie potrzebuję tego samochodu”. Jeżeli nie potrzebuję, to może nie warto go kupować. Bardzo bym chciała, żeby ludzie zaczęli słuchać tego głosu. Oczywiście to nie jest łatwe, żyjąc w tych czasach. Nie jest łatwo odróżnić, czy ten głos jest z głowy, z naszego ego, czy ten głos jest z serca. Nawet mi to się jeszcze nie udaje, ale warto próbować. Najczęściej ten pierwszy głos, który jest gdzieś tam, hen hen pod spodem, to jest właśnie ta intuicja.

Ale teraz jest taki czas, że te osoby, które tak się spieszą do domu, boją się, że zostaną zwolnione z pracy. Tak dużo jest tych młodych wilków, które chętnie pracują po 15 czy po 12 godzin dziennie.

 

Zobacz, że to jest znowu brak wiary w siebie, znowu zaburzone poczucie własnej wartości. Nie wierzę, że jestem w czymś dobry, tak ? Jeżeli nie uważam że jestem w czymś dobry, to może należy nauczyć się czegoś więcej, dokształcić się. Jeżeli jestem w czymś dobry, to nie boję się, że stracę pracę, a jeżeli ją stracę, to może gdzieś indziej jest lepsza. Mamy złe postrzeganie siebie.

MCZ_4150
Fot. Michał Czajka

Czyli trzeba zacząć szanować siebie, żeby ludzie docenili nas w pracy?

 

Trzeba zacząć szanować siebie i trzeba zacząć wierzyć w siebie. Trzeba lubić się, trzeba się pokochać, bo tylko wtedy przestaniemy się bać. Trzeba też zaakceptować siebie i uwierzyć w to, że życie nasze będzie dobre. Kolejna zmiana może być tylko zmianą na lepsze. Boimy się, ten strach nas paraliżuje. Nie rozwijamy się, nie idziemy do przodu, nie jesteśmy szczęśliwi, promienni, kwitnący, bo cały czas się czegoś boimy. Nie rozumiemy tego, że to, co nam się w pewnym momencie wydaje porażką, w efekcie jest czymś, co pchnęło nas do przodu, coś co spowodowało, że nasze życie jest lepsze.

 

Skąd pochodzisz?

 

Ja pochodzę ze wsi Sromutka pod Bełchatowem. Dużo ludzi uważa, że jestem z Bełchatowa, ale tak nie jest. Bełchatów był tylko przystankiem na mojej drodze, bo urodziłam się i wychowywałam na wsi do ósmego roku życia. Do Zelowa dojeżdżałam do szkoły. Niestety nie mam rodzeństwa, jestem jedynaczką i bardzo tego żałuję. Dlatego bardzo się cieszę, że moi synowie są dwaj i mają w sobie wsparcie. Był czas, kiedy zostawiłam moją mamę w Bełchatowie, a ona wówczas nie do końca była szczęśliwa. Była chora, a ja już pracowałam w Warszawie. Nie mogłam być przy niej, nie mogłam jej wspierać, kiedy to było ważne.

 

Byłaś w szczęśliwej rodzinie wychowywana?

 

No nie do końca. Tutaj polecam przeczytanie książki „ Ilona Felicjańska – Cała prawda o”, bo zbyt dużo musiało by zająć czasu, aby to opowiedzieć. A w tej książce jest opisane moje życie.

Nie, nie do końca byłam szczęśliwa. Nie znam swojego taty biologicznego, mój ojczym był takim typem siedzącym w fotelu i oglądającym telewizję. Nie było w moim domu wzorca mężczyzny, wzorca rodziny. Ale teraz już jestem w takim momencie życia, że wierzę, że to wszystko jest po coś, że każdy musi przeżyć swoje życie sam, aby więcej zrozumieć.

 

Pierwsze zajęcie to?

 

Zaczęłam od konkursu Miss Polonia, potem konkurs Elit Model Look. Później przez ten konkurs trafiłam na pokaz Mody Polskiej do Antkowiaka. Tam zobaczył mnie Darek Kumosa z agencji Model Plus i zostałam modelką tej agencji. To była wówczas jedna z najlepszych (chyba jest nadal jedną z najlepszych) agencji w kraju. Równocześnie to co było dla mnie najważniejsze, pracowałam w programie „Na każdy temat”. W pierwszym Talk Show, którego producentem i pomysłodawcą był Witek Orzechowski. Pierwszym prowadzącym był Andrzej Wojciechowski, nieżyjący szef Radia Zet, a później przez wiele lat na jego miejsce wszedł Mariusz Szczygieł.

MCZ_4135
Fot. Michał Czajka

Wiesz kiedy przestałam oglądać ten program? Jak Szczygieł glisdy wrzucił do miksera. Okropność.

 

Tych odcinków było bardzo dużo, nie byłabym w stanie ich spamiętać. To był program szokujący w wielu kwestiach. Jedni pamiętają panią, która zabiła męża, inni Jadzię, co świadczyła usługi sadomasochistyczne, odkryła pasję właśnie w tym kierunku. Każdy pamięta coś innego. Ale faktycznie to był pierwszy program poruszający tak kontrowersyjne tematy.

 

Tak i właśnie pamiętam Ciebie jako śliczną, młodą…

 

Zapowiadającą się… (śmiech)

 

Spełniałaś się, co było potem?

 

Wiesz, to była szkoła życia, potem… Ja równolegle pracowałam jako modelka, i to wówczas jako taka czołowa modelka w naszym kraju. Jednocześnie cały czas gdzieś obok mnie było pomaganie. To pomaganie w moim życiu było zawsze. Byłam rzecznikiem fundacji Polsat, wspierałam wiele akcji charytatywnych.

 

Marzenia? Plany…

 

Jedna z ważniejszych moich lekcji od życia to jest to, aby nie robić sobie projekcji w głowie. Jak ma wyglądać nasze życie na podstawie tego, co nam się wydaje, że powinno być dla nas dobre. Ja właśnie ułożyłam je sobie, że będę żoną i matką, tylko i wyłącznie. Przez jakiś czas byłam. Kocham moje dzieci bardzo. Wtedy jeszcze wydawało mi się, że kocham swojego męża. Ale byłam bardzo nieszczęśliwa. Jednak to siedzenie w domu nie było dla mnie dobre, tęskniłam za światem, za ruchem, za realizacją. Są kobiety, które spełniają się tylko jako matki. To jest piękne, ja absolutnie tego nie neguję, ale są kobiety które potrzebują realizacji zawodowej. Ja do takich należę. Dość szybko, chyba w pół roku zgubiłam około 20 kilogramów. Bardzo dużo przytyłam w ciąży, nie dlatego że się objadałam, tylko mam taki metabolizm. Wtedy pamiętam, że był to dla mnie bardzo ważny, pamiętny etap w życiu…Poszłam do empiku, kupiłam wszystkie magazyny modowe, odnalazłam kartki z reklamami polskimi, z modą i stylistami i do wszystkich dzwoniłam, że wracam do modelingu. Życie mi pomogło, bo wtedy na świecie wróciły tak zwane „stare” modelki, czyli miałam świetny pretekst do tego, że mogę dzwonić. To było bardzo trudne dla mnie psychicznie, to chyba było takie pierwsze przełamywanie barier i strachu.

 

Nie miałaś wtedy menadżera?

 

Nie miałam, więc zrobiłam to sama. Zresztą przez całe życie podążałam własną drogą. Próbowałam osiągać to, co uważałam, że jest dla mnie słuszne i nawet w tych najtrudniejszych momentach, gdzie mówiono: znajdź sobie menadżera, ja buntowałam się. Przecież żaden menadżer, żadna agencja PR-owa nie zna mnie, nie ma mojej intuicji, nie wie co jest dla mnie naprawdę dobre… . Jak ktoś mógłby kierować moim życiem, jeżeli nawet ja, tak naprawdę sama siebie dokładnie nie znam? Uważam że każdy z nas ma jakieś zadanie do wykonania. Każdy jest po coś, ma się zrealizować, ma się spełnić, ma tą swoją drogę gdzieś tam wyznaczoną. Ja chcę swoją odnaleźć i żadna agencja PR-owa nie pomoże mi tego zrobić.

 

Nie chciałabyś być wytworem cudzej wyobraźni?

 

Dokładnie. Nie chciałabym być wytworem cudzej wyobraźni. Jeżeli wystarczy komuś dobry wizerunek i finanse czerpane z tego dobrego wizerunku, to proszę bardzo. Ja chcę być sobą, ja chcę być Iloną Felicjańską, a nie wizerunkiem na temat Ilony Felicjańskiej. Chcę być człowiekiem z krwi i kości, uczyć się na błędach i pokazywać innym moje człowieczeństwo… Ostatnio zapytano mnie, skąd biorę na to siłę? Odpowiedziałam, że widząc chore dzieci, widząc te tragedie, jakie są na świecie, mogę powiedzieć, że ja jestem tylko uzależniona, mam ręce, nogi, zdrowe dzieci. Jestem naprawdę jednym wielkim chodzącym szczęściem i to chcę mówić. Jeżeli jesteś uzależniony, to bądź mimo to szczęśliwy.

MCZ_4134
Fot. Michał Czajka

W którym momencie przeholowałaś z tym alkoholem?

 

Nie da się powiedzieć, że w którymś momencie przeholowałam. Przecież alkohol u nas jest wręcz wpisany w tradycję. Więc tak samo było ze mną i u mnie. Myślę, że taki czas, kiedy zaczęłam pić więcej, nastąpił w momencie, kiedy z dwójką dzieci siedziałam w domu. Zaczęłam widzieć, że to moje małżeństwo wcale nie wygląda na takie, o jakim marzyłam, że odbiega od ideału. Że tak naprawdę jestem z tym wszystkim sama i nie mam wsparcia, a mój małżonek nie liczy się z moim zdaniem. Tak mnie to wszystko obciążało i obarczało, że zaczęłam popijać wieczorami. Myślę, że nie chciałam się przyznać do tego, że to nie była taka miłość o jakiej myślałam, jaką sobie wyobrażałam. Ale oczywiście było przywiązanie i dwójka dzieci.

 

Mieliście szacunek do siebie?

 

W tym momencie zupełnie inaczej postrzegam słowo szacunek. Wtedy powiedziałabym ci, że tak, a teraz wiem, że nie. Nie miałam świadomości, jakie są problemy finansowe mojego męża, nie przekazywał mi wszystkich konkretnych informacji. Mówił, że nie chciał mnie martwić, ale efekt był taki, że został z ogromnymi długami. Właściwie i on i ja. Gdybym znała prawdę, to być może nie oddawałabym mu wszystkich pieniędzy, tylko odkładałabym na tak zwaną czarną godzinę. Wspierając go, oddawałam mu wszystkie pieniądze, bo on mi obiecywał, że za chwilę już będzie lepiej, jeszcze tylko potrzebuje trochę czasu i pieniędzy.

Po za tym czułam się taką żoną, która ma spełniać obowiązki małżeńskie. To też nie jest szanowanie drugiej osoby. Mój były mąż jest silnym konserwatystą, który ma pewne ustalone reguły i uważa że tylko te są dobre. Ja już wiem, że każdy człowiek ma prawo mieć własne zasady i nie można wymagać, aby inne osoby myślały tak samo jak my.

 

I wtedy wam się posypało?

 

Odsyłam do Ilona Felicjańska „Cała prawda o…” Mówiłam o tym już tyle razy, że czas przestać…

 

Nasze czasopismo nazywa się „Najlepsze z Życia”… Co jest dla Ciebie najlepsze?

 

Najlepsze z życia to chwile spędzone z moimi synami i pomaganie innym…

 

Ale twój były mąż, bo już jesteście po rozwodzie, mieszka dalej w twoim mieszkaniu z twoimi dziećmi, razem z tobą?

 

Tak. To jest moje mieszkanie i chcę mieszkać z dziećmi. Andrzej jest tam zameldowany i nie jestem w stanie teraz nic z tym zrobić.

 

A nie możesz próbować tego zmienić?

 

Zmieniam, ale wszystko potrzebuje czasu i cierpliwości…

 

Nie jesteś teraz w związku?

 

Nie, nie jestem. Mogę powiedzieć, że jestem w związku z samą sobą i napawam się miłością do siebie i zaufaniem. To nie jest absolutnie negatywne i egoistyczne, to taki stan, który każdy powinien osiągnąć, aby móc być ze sobą szczęśliwym, móc być w ciszy ze sobą, móc być w smutku ze sobą i w radości sam ze sobą. To jest chyba pełna dojrzałość. Nie szukać kogoś, na kim chciałoby się zawiesić. Nie wolno szukać kogoś, kto miałby nas wspierać i podpierać. Wiem, że takich ludzi mam obok siebie, mam swoją mamę, mam Maćka Muszyńskiego, projektanta Mima Bags. Jeśli potrzebuję wsparcia, to wiem, że mogę do nich zadzwonić, pojechać o każdej porze dnia i nocy. Wiesz co, piękne jest też to, że mój ostatni związek pokazał mi, co to jest prawdziwa miłość. Jest takie powiedzenie, że nie da się kochać kogoś, jeżeli nie kocha się siebie. Ja pokochałam siebie, więc pokochałam mojego poprzedniego partnera prawdziwą miłością, nie oczekując, nie oceniając, tylko po prostu będąc w tym związku.

A z czego się utrzymujesz Ilona?

 

Pracuję cały czas, tylko niestety mam długi i gro tych pieniędzy idzie niestety na ich spłatę. Wieżę, że w tym wszystkim, w tym braku pieniędzy, też odnalazłam coś bardzo istotnego. To nie pieniądze tworzą wartość człowieka. Bez tych pieniędzy też byłam w stanie funkcjonować. Dowiedziałam się wtedy, kto jest moim przyjacielem, kto mnie wspiera i pomaga. Jeżdżę po Polsce na spotkania autorskie, na spotkania z kobietami. Jeżdżę na różne warsztaty kobiece, czy też festiwale kobiece, tam gdzie mogę mówić, że tragedia w życiu może być początkiem lepszego życia.

 

Co zrobiłaś takiego najbardziej ekstremalnego w swoim życiu?

 

Skoczyłam z 10 metrów do wody. Opad na głowę ostatnio przy okazji programu Celebrity Splash.

 

A co zrobiłaś z własnej woli, aby pokonać siebie?

 

To, że się przyznałam publicznie do uzależnienia alkoholowego. To był początek mojego lepszego życia.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.