Z Aleksandrą Kieres rozmawia Katarzyna Czajka
Katarzyna Czajka: Olu, znana jesteś ze swojej działalności charytatywnej, społecznej. Jaka jest różnica między działalnością charytatywną a społeczną?
Aleksandra Kieres: Działalność społeczna pojmowana jest jako forma aktywności zmierzająca do realizacji cenionych wartości społecznych, w tym świadczenie pomocy innym. Natomiast charytatywność to działanie w sposób bezinteresowny, dobroczynny, filantropijny. Inaczej mówiąc bez wynagrodzenia.
Uważasz, że powinno się je pobierać? Taki prezes fundacji czy współpracownicy powinni być wynagradzani?
Jeżeli chcemy wykonywać coś dobrze, należy w pełni się w to zaangażować. Natomiast to całkowite zaangażowanie wymaga ogromnej pracy i czasu, który trzeba temu wszystkiemu poświęcić. Z doskoku nie można oczekiwać zbyt wiele dobrych efektów. Praca w fundacji czy w ogóle w organizacji pożytku publicznego na rzecz społeczeństwa wymaga poświecenia niejednokrotnie tak naprawdę nawet 24 godziny na dobę. Powinna to być praca wynagradzana, bo przecież każdy człowiek ma swoje potrzeby, musi coś jeść, gdzieś mieszkać. Każda organizacja musi zapłacić czynsz, zakupić sprzęt, oprogramowanie i pokryć koszty administracyjne, wypłacić wynagrodzenia swoim pracownikom itp. Są to koszty niezbędne do prowadzenia każdego rodzaju działalności. Niestety istnieje ogólne dziwne przekonanie, że w trzecim sektorze koszty te powinny być pokrywane przez zarząd z własnej kieszeni.
A fundacja, której jesteś prezesem, czym się zajmuje?
Fundacja swoją opieką otacza ofiary wypadków komunikacyjnych, u których powstała niepełnosprawność. Jest to wstrząs zmieniający całe życie. Pojawia się wtedy poczucie zagrożenia, a zarazem bezradność wobec zaistniałej sytuacji zdrowotnej. Nasza fundacja skoncentrowała się na sumarycznej rehabilitacji powypadkowej, mającej na celu zwiększenie szans osób niepełnosprawnych na możliwie niezależne, samodzielne, aktywne życie. W swojej pracy realizujemy program mający na celu przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu poprzez działania z zakresu z zakresu zdrowia, kultury i wypoczynku, w tym organizację uczestnictwa beneficjentów fundacji w życiu publicznym, społecznym, kulturalnym, artystycznym, sportowym oraz rekreacji i turystyce. Ponadto w ramach swojej działalności w zakresie pomocy społecznej przeważającą część zgromadzonych środków (w tym na indywidualnych subkontach podopiecznych) fundacja przeznacza na dofinansowanie środków pomocowych dla swoich podopiecznych, a więc związane z przeprowadzeniem operacji, zabiegów, leczenia, rehabilitacji, zakupem lekarstw i sprzętu medycznego, rozwojem intelektualnym, psychicznym i fizycznym, zaleconych przez kompetentne w tym zakresie osoby (lekarz, psycholog, terapeuta, instruktor, rehabilitant itp.).
Jak to wygląda? Macie swoich podopiecznych w całej Polsce?
Terenem działania Fundacji „Nadzieja” Osób Poszkodowanych w Wypadkach Drogowych jest obszar całego kraju, a podopiecznymi są osoby niepełnosprawne mieszkające w różnych miejscach w Polsce. W większości w małych miasteczkach i wsiach. Mieszkające bardzo często w otoczeniu z ogromnymi barierami architektonicznymi, np. w mieszkaniu na 4 piętrze w bloku bez windy. Z tego względu jednym z celów fundacji jest integracja i aktywność grupy społecznej, na rzecz której działa.
Dzięki otrzymywanym nawiązkom fundacja miała możliwość organizowania cyklicznych wyjazdów podopiecznych na turnusy wypoczynkowo-rehabilitacyjne. Przez kilka lat mogliśmy realizować program grupowej rehabilitacji pourazowej. Obok zorganizowanego wypoczynku, zabiegów leczniczych ordynowanych przez lekarza ośrodka prowadzony był program integracyjno-adaptacyjny z wsparciem psychologicznym w zakresie funkcjonowania osobowościowego, emocjonalnego, społecznego i intelektualnego. Miało to za zadanie poszerzenie spojrzenia na pewne sytuacje wzbogacające o inne sposoby rozwiązywania problemów, znalezienia odpowiednich sposobów zaradzenia w trudnych sytuacjach oraz nauki adekwatnych sposobów reagowanie na nie. Program połączony był z zajęciami turystycznymi, sportowymi, rekreacyjnymi i kulturalnymi. Dla wielu nasze turnusy stanowiły jedyną możliwość wyjazdu poza miejsce zamieszkania, stąd wielkie oczekiwanie na następny rok.
Ile osób z Wami wyjeżdżało?
To było uzależnione od pozyskanych funduszy. Na ostatni pojechało 30 osób niepełnosprawnych i tylu samo opiekunów plus wolontariusze z fundacji. Udział opiekunów jest niezbędny ze względu na stopień upośledzenia większości podopiecznych. Są to osoby, które w wyniku poważnych wypadków drogowych nie są w stanie samodzielnie egzystować. W swej działalności nasza fundacja tak jak większość organizacji pozarządowych korzysta z pomocy wolontariuszy. Są to osoby będące przedstawicielami różnych grup zawodowych, w tym korzystamy z pomocy psychoterapeutów-wolontariuszy oraz pracy prawników Pro Publico Bono. W organizowanych turnusach potrzebowaliśmy również wolontariuszy, którzy służyli swoją siłą fizyczną na przykład przy wniesieniu niepełnosprawnych do autokaru i pokonywaniu występujących na każdym kroku barier architektonicznych. Dzięki czemu mogliśmy być wszędzie tam, gdzie w pojedynkę nikt nie byłby w stanie dotrzeć.
A dlaczego mówisz, że ostatni jaki się odbył?
Ostatni organizowany przez nas turnus odbył się w 2011 roku. Dziś nie mamy funduszy do dalszej realizacji tego programu. Tak jak wspominałam, kiedyś korzystaliśmy z przywileju otrzymywania zasądzonych od skazanych za przestępstwa drogowe nawiązek sądowych, z których finansowaliśmy między innymi wyjazdy dla podopiecznych. W styczniu 2012 roku weszła w życie ustawa zmieniająca te przepisy. Zasadnicza zmiana polegała na tym, że nawiązki sądowe i świadczenia pieniężne nie są już orzekane przez sąd na rzecz organizacji wpisanych na listę prowadzoną przez ministra sprawiedliwości (MS), ale na rzecz utworzonego państwowego funduszu celowego, tj. Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej.
Obecnie dotacje z funduszu rozdzielane są centralnie pomiędzy kilkanaście wybranych organizacji pozarządowych upoważnionych do udzielania wsparcia i pomocy ofiarom przestępstw ogólnie.
Jak zatem fundacja pozyskuje finansowanie?
Nasza fundacja jako organizacja pożytku publicznego realizuje swoje zadania, bazując przede wszystkim na przychodach z odpisu 1% podatku oraz darowiznach. Wykorzystujemy przy tym zaangażowanie wolontariuszy współpracujących z fundacją. Jednak wydatki w obszarze naszej działalności są tak wielkie, że mimo iż znajdujemy się w pierwszej setce największych OPP, to aktywa, którymi możemy rozporządzać, są małą kropelką w morzu potrzeb.
Macie odziały w całej Polsce?
Na terenie całego kraju i poza granicami działają nasi przedstawiciele. Oczywiście w formie wolontariatu. Kierownictwo fundacji postawiło sobie za cel budowanie pozytywnych relacji strukturalnych (tworzenie tzw. siatki wolontarystycznej) i kształtowanie wśród osób działających postaw odpowiedzialności, empatii i otwartości poprzez zachęcanie ich do podejmowania społecznie odpowiedzialnych działań, w tym realizowanie programów autorskich, służącym społecznościom, w których żyją.
W większości przypadków, ale nie tylko, są to osoby, które mają w swojej rodzinie lub wśród swoich znajomych osoby poszkodowane w wypadkach. W naszych szeregach pracują także ludzie, którzy są po prostu wrażliwi na krzywdę ludzką, chcą pomóc, chcą czuć się potrzebni. A swoją serdecznością, życzliwością i pogodą ducha oraz ogromnym entuzjazmem sprawiają, że osoby niepełnosprawne odzyskują radość i wiarę w życie.
Co robi wasz wolontariusz? Jakie macie wymagania wobec tych osób?
Wolontariuszem może zostać każdy. Bez względu na to, czy jest z wykształcenia lekarzem, psychologiem, prawnikiem, czy osobą, która chce poświęcić swój czas na rzecz potrzebujących. Każdy może pomóc na swój sposób i swoje możliwości. Wśród podopiecznych mamy wiele osób, które potrzebują po prostu towarzystwa, rozmowy, ale też pomocy przy zrobieniu zakupów czy wyjściu z domu.
Dużo osób niepełnosprawnych po wypadku mieszka samotnie?
W większości wśród naszych podopiecznych są osoby (w tym dzieci), które mają swoje rodziny, ale są również i te, które ze szpitala musiały trafić do hospicjum, a później do ośrodka pomocy społecznej (OPS). Obecnie wiele osób mieszka samotnie, a w przypadku nagłej sytuacji życiowej, jaką jest wypadek, świat tych ludzi może się całkowicie zawalić. Osoby będące w pełni sił, ze wspaniałymi perspektywami na przyszłość, stają się nikomu niepotrzebne. I właśnie wtedy przychodzimy z pomocą i wsparciem.
Jednym z przykładów może być nasza podopieczna, którą w wieku 43 lat potrącił samochód. Nie miała rodziny ani nikogo bliskiego, kto mógłby się nią zaopiekować. Po wypadku straciła również wynajmowane mieszkanie. W ciężkim stanie (funkcjonowała tylko głowa i prawa ręka) ze szpitala przewieziono ją do hospicjum bez zaplecza rehabilitacyjnego. Po naszej interwencji dziewczyna została przeniesiona do OPS, a następnie dzięki zaaplikowanej intensywnej rehabilitacji stanęła na nogi. To daje mi największą satysfakcję i siłę do dalszego działania.
Skąd ty sama czerpiesz siłę?
Właśnie z takich sytuacji jak ta, którą przed chwilą opowiedziałam, i z uśmiechu, i z pełnych wdzięczności i nadziei spojrzeń tych ludzi. Z tego, że „gołym okiem” widać, jak zdrowieją. Uwielbiałam jeździć na turnusy z naszymi podopiecznymi, a teraz w miarę możliwości jeżdżę do nich. Kiedyś ktoś o nas powiedział, że wyglądamy jak rodzina. I to jest prawda – jesteśmy jedną wielką rodziną. W naszych spotkaniach każdy każdemu dawał siłę do dalszej pracy nad sobą. Nawzajem stawiane były cele do osiągnięcia do następnego spotkania w następnym roku. I to właśnie jest piękne!
Ilu masz w tej chwili podopiecznych?
Udzielonej pomocy nie liczymy na ilość tylko na uzyskane rezultaty. Nadmiar potrzeb i ograniczone możliwości działania mogą prowadzić do zniechęcenia. Ale właśnie wtedy ważna jest świadomość, że ostatecznie jesteśmy jedynie narzędziem. Kiedyś ktoś ładnie powiedział: „Jeśli pomożesz w swym życiu choć jednej osobie – Twój cel zostanie osiągnięty”. Przy głównej stronie internetowej fundacji prowadzimy strony indywidualne naszych podopiecznych, gdzie oprócz podstawowych informacji osobowych i kilku ważnych wiadomości podany jest osobisty numer bankowy subkonta prowadzonego dla każdej osoby oddzielnie.
Jak można zauważyć, potrzebujących, których nasza fundacja otacza swoją opieką, jest bardzo dużo, a nawet więcej, ponieważ nie wszyscy chcą upubliczniać swój wizerunek. W tym miejscu warto wspomnieć o tym, iż przez 12 lat informacje o istnieniu i formach działalności naszej fundacji rozprzestrzeniały się i nadal rozprzestrzeniają tzw. drogą plotkową. Uważam to za największy dowód uznania dla naszej pracy.
Jak już wspominałam, przyczyniając się do zwiększania społecznych motywacji do działań na rzecz innych, korzystamy z pracy wolontariuszy. Poprzez rozwiązania umożliwiające wkomponowanie wolontariatu w aktywność organizacji nasi podopieczni, ich znajomi czy rodziny aktywnie włączają się w zbiórki pieniężne we wspólnie organizowanych rożnego rodzaju akcjach i kampaniach społecznych.
Jesteśmy otwarci i służymy swoim wsparciem wszelkim koncepcjom i działaniom pomocowym. Dla przykładu mogę tu podać inicjatywę ośmiu żołnierzy Formozy – przyjaciół jednego z naszych podopiecznych (byłego komandosa), którzy kajakami opłynęli wyspę Bornholm. Ta bezprecedensowa wyprawa miała za zadanie zwrócić uwagę na los ofiar wypadków komunikacyjnych, jak również pozwoliła komandosom pozyskać finansowe wsparcie na powrót ich kolegi do zdrowia. Niedawno uczestniczyliśmy w zorganizowanym wspaniałym koncercie charytatywnym, z którego dochód został przeznaczony na wsparcie zakupu protezy reki dla innego podopiecznego. Takie działania są zawsze potrzebne i przynoszą wzajemną korzyść oraz obopólny sukces.
Wróćmy zatem do finansów. Ile procent z uzbieranych pieniędzy przeznaczacie na sprawy administracyjne, a ile na rehabilitację podopiecznych?
Każdy z naszych podopiecznych posiada odrębny numer bankowy prowadzonych oddzielnie dla każdego poszkodowanego subkont. Nie ma wiec możliwości pomyłki co do przeznaczenia wpłaconej na indywidualne potrzeby chorego darowizny. Fundacja nie pobiera żadnej prowizji od wpłacanych kwot. Środki finansowe na nieodzowne koszty funkcjonowania fundacji, w tym sprawy administracyjne czy prowizje bankowe, pozyskujemy z innych źródeł. Dzięki specjalnej aplikacji udostępnionej naszej fundacji przez sponsora strony internetowej nasi podopieczni mają możliwość sprawdzenia prawidłowości wszystkich operacji finansowych wykonanych na ich subkoncie.
Nie odnosisz wrażenia, że fundacje są niedocenianie przez społeczeństwo?
Przykre, ale niestety prawdziwe. Nagłaśniane przez media nieprawidłowości w działalności nielicznych organizacji mają wpływ na ogólny wizerunek całego trzeciego sektora. Stąd tak duża podejrzliwość i niski procent zaufania społeczeństwa. Przekonanie, że tylko promowane w mediach fundacje zasługują na zaufanie, można chociażby zaobserwować w sprawozdaniach statystycznych, które wskazują, że zaledwie 50 organizacji zgromadziło łącznie ponad połowę całej kwoty z tytułu odpisów 1% podatku, przy ponad 7 tys. do tego uprawnionych OPP.
Co Cię skłoniło do powołania tej, a nie innej fundacji?
W swojej karierze zawodowej pracowałam 18 lat z kredą przy tablicy, ale i też przez 17 lat prowadziłam salon sukien ślubnych, do którego po zakupy przychodzili między innymi rodzice moich byłych uczennic. I tu muszę wyjaśnić, że na naszym terenie jest tradycja pochówku zmarłych młodych i niezamężnych dziewcząt w sukni ślubnej. A jak wiadomo, przeważającą część przedwcześnie zmarłych młodych ludzi stanowią ofiary wypadków drogowych. Swoich uczniów zawsze uważałam za moje dzieci, więc słysząc te tragiczne wieści, sama cierpiałam i pomagałam, by choć w części ulżyć w bólu innym.
Często rezygnowałam z pobierania należnej mi marży za sprzedany towar. Służyłam pomocą w załatwianiu spraw urzędowych i każdej możliwej innej kwestii. Po kilku latach takiej nieformalnej charytatywnej działalności, w 2003 roku zainicjowałam powstanie Fundacji „Nadzieja” Osób Poszkodowanych w Wypadkach Drogowych, która zaledwie po roku swojej prężnej oficjalnej działalności otrzymała status Organizacji Pożytku Publicznego.
Jesteś jedynym fundatorem?
Nasza Fundacja została założona bez jakiegokolwiek kapitału czy zapewnionego sponsoringu. Fundamentem była tylko, a może aż, głęboko zakorzeniona empatia. Osobiście jestem inicjatorką, natomiast osób, dzięki którym fundacja została powołana do życia i może realizować zamierzone cele, jest niemało. Działalność ogólnopolskiej fundacji wymaga dużego nakładu pracy i czasu. W pojedynkę nikt nie byłby w stanie temu sprostać. Właśnie dzięki takim ludziom, którzy bezinteresownie angażują swoją wiedzę, doświadczenie i czas, świat wielu osób zmienia kolory, a życie staje się lepsze.
Masz czas na życie prywatne? Czy Twoje życie prywatne to jest ciągła praca na rzecz innych?
Właściwie moje życie już od dziecka toczy się wokół pracy społecznej. Po prostu jestem szczęśliwa, widząc szczęście innych i to właśnie daje mi energię do życia. Mam szczęście, że moja rodzina wspiera moje działania, dzięki czemu nie muszę oddzielać życia prywatnego od tego, co kocham robić.
Ostatnio byłaś nagradzana w konkursach i plebiscytach.
Tak, bardzo trudno jest mi opisać słowami tę siłę pozytywnych emocji, jaka towarzyszyła mi podczas niedawnych wydarzeń. Miło jest wiedzieć, że moja praca jest doceniana nie tylko przez beneficjentów, ale także zauważana i wyróżniana. Otrzymane rekomendacje Krajowej Rady Działalności Pożytku do zasiadania w ławach Europejskiego Komitetu Ekonomiczno-Społecznego w Brukseli oraz uzyskanie II miejsca w plebiscycie Ziemi Kaliskiej o tytuł „Człowiek Roku 2014” są dla mnie ogromnym zaszczytem, szczególnym wyróżnieniem i uznaniem mojej dotychczasowej pracy na rzecz pożytku publicznego. Bardzo cieszę się też z uznania na gruncie lokalnym (m.in. otrzymana Nagroda Prezydenta Miasta Ostrowa Wielkopolskiego i znalezienie się w nielicznej grupie Liderów Życia Społecznego Powiatu Ostrowskiego).
Ponadto uzyskanie zaszczytnego tytułu „Miss Organizacji po 50ce 2014” jest uhonorowaniem mojej wiedzy menedżerskiej i zdobytego w tym kierunku doświadczenia. Takie sytuacje dają mi poczucie wartości i napędzają do dalszego działania.