Komponuję prosto z serca

0
1704
Bardzo pomocna jest wytrwałość. To nawet widać, jak się czyta autobiografie znanych muzyków. Każdy z nich podkreśla to samo: wytrwałość, wytrwałość, i jeszcze raz wytrwałość. Nie da się pójść na skróty. Trzeba wytrwale dążyć do celu, szkolić się, być jak najlepszym w tym, co się robi i mieć trochę szczęścia, oczywiście. To jest najlepsza metoda, żeby osiągnąć sukces – mówi Thomas Martin, wokalista obecnie robiący karierę solową.

Z Thomasem Martinem rozmawia Beata Albatros

 

Beata Albatros: Jak zaczęła się twoja muzyczna kariera?

Thomas Martin: W skrócie nie da się tego opowiedzieć, ponieważ moja przygoda z muzyką jest bardzo dziwna, wręcz zwariowana. Z Przemkiem Smosarskim, który obecnie mieszka w Los Angeles, oraz Łukaszem Słomińskim, założyliśmy trzyosobowy zespół. Jeden nie umiał grać, a drugi nie potrafił śpiewać. Tak się zaczęła nasza zabawa z piosenką.

Ty byłeś tym, który nie umie śpiewać?

Tak. Wprawdzie jestem po szkole muzycznej w klasie skrzypiec, ale ze śpiewaniem nie miałem wcześniej do czynienia.

Kiedy to było?

Zespół założyliśmy w 2008, a ćwiczyliśmy w piwnicy u Przemka. Wtedy zaczęliśmy się uczyć. On gry na pianinie, a ja śpiewu. Potem zrobiliśmy amatorskie nagrania, z którymi poszliśmy do różnych osób. Jeden ze znajomych po przesłuchaniu powiedział: „Chłopaki, ja was bardzo lubię, ale nie mogę tego puścić, bo mnie wywalą z radia”(śmiech). Skierował nas na drogę bardziej profesjonalną, wskazując producenta. Powiedział, że będziemy mieli szczęście, jeżeli on znajdzie dla nas czas. Naszym pierwszym producentem został Marek Błaszczyk. Są różni producenci. Tacy, którzy tworzą i produkują, oraz tacy, którzy tylko produkują. Marek jest producentem i multiinstrumentalistą, który także komponuje.

Ten pierwszy utwór sami skomponowaliście?

Tak, kilka utworów sami napisaliśmy. Wiadomo, że to była pełna amatorszczyzna, ale jednocześnie to było nasze i szczere. Tak jest zresztą do tej pory – komponuję prosto z serca. Tyle że teraz robię to bardziej profesjonalnie niż na początku.

O czym są wasze piosenki?

Tematy braliśmy z życia. Jedne są miłosne, inne inspirowane jakimiś prywatnymi przeżyciami – jak na przykład mój utwór o tacie. Był typowo osobisty i dla mnie bardzo ważny. Uważam, że takie utwory wokaliści powinni wykonywać. Nie jest sztuką zaśpiewać cudzą kompozycję, tylko fajnie jest wiedzieć, o czym się śpiewa. Z jakim to się robi uczuciem.

Ten utwór o tacie był już profesjonalnie zrobiony?

Tak, jest dostępny na YouTube. Wyszedł 21 czerwca 2013 roku na Dzień Ojca, wydała go wytwórnia My Music.

Ale w radiu już was puszczają?

Tak, jak najbardziej. Na przykład w pomorskim Radio Weekend.

Czyli w regionalnych stacjach?

Przeważnie w regionalnych, ale nie tylko. Radio Fama jest w czterech miastach w Polsce. Coraz więcej rozgłośni się do nas przekonuje, m.in.: Radio Bielsko czy Radio Rekord w Radomiu.

Jak to w praktyce wygląda? Jak się trafia do rozgłośni radiowej?

Jeżeli dany utwór wydaje wytwórnia, to robi potem wysyłkę do wszystkich rozgłośni radiowych, które oceniają dany materiał według swoich kryteriów – czy chcą to grać na antenie, czy nie. Tak to przeważnie wygląda. Ale wiadomo, że menadżer jest od tego, aby dbał o promocję zespołu. Umawiał się ludźmi, organizował koncerty i tak dalej. Dobry menadżer jest na pewno bardzo ważny.

A macie menadżera?

Mam menadżera. Teraz robię karierę solową, bo kolega wyjechał, jak wspominałem na wstępie. Mam nowy pseudonim, nowe piosenki…

Jaki pseudonim?

Występuję jako Thomas Martin, a mój najnowszy utwór nosi tytuł „Własny Raj”. Premierę telewizyjną prawdopodobnie będzie miał w drugiej połowie maja, od razu z teledyskiem, więc zapowiada się bardzo ciekawie. Docierają do mnie bardzo dobre opinie na temat tej piosenki, więc mam nadzieje, że ruszy duża promocja.

Z tego co wiem, twoja mama też jest związana z branżą muzyczną.

Cała moja rodzina ma takie związki. Wszyscy mają wykształcenie muzyczne po Akademii im. Fryderyka Chopina. Mój tata grał na wielu instrumentach, mama to samo, siostra jest po klasie fortepianu. Od dziecka, rodzinnie, jestem związany z muzyką.

Skąd pochodzisz?

Całe życie spędziłem w Warszawie, chociaż urodziłem się w Żyrardowie. Ale nigdy tam nie mieszkałem. Od razu po narodzinach trafiłem do Warszawy.

Jak wygląda twoje życie prywatne?

Dziękuję, bardzo dobrze, aktualnie jestem tak zwanym szczęśliwym singlem, więc…

… kawalerem do wzięcia.

Tak. Zatem pozdrawiam moje fanki (śmiech). A serio – teraz skupiam się na sobie, na mojej karierze. Czeka mnie dużo ciekawych projektów. Premiera piosenki, kilka występów, sesje zdjęciowe…

Czy w branży muzycznej łatwo jest znaleźć sponsora?

Nie jest łatwo. Myślę, że wielu artystów ma taki problem, ponieważ wydanie płyty nie jest tanie. To koszt rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych, do tego dochodzą wydatki na promocję. Dlatego dobrze jest mieć sponsora, który wesprze finansowo. To duża pomoc. Natomiast bardzo pomocna jest wytrwałość. To nawet widać, jak się czyta autobiografie znanych muzyków, każdy z nich podkreśla to samo: wytrwałość, wytrwałość, i jeszcze raz wytrwałość. Nie da się pójść na skróty. Trzeba wytrwale dążyć do celu, szkolić się, być jak najlepszym w tym, co się robi i mieć trochę szczęścia, oczywiście. To jest najlepsza metoda, żeby osiągnąć sukces.

Jakie masz marzenia?

Mam do spełnienia jeszcze kilka marzeń, bo niektóre już zrealizowałem. Chciałbym zwiedzić świat. W wielu miejscach już byłem, ale uważam, że dużo jeszcze przede mną. Chciałbym też muzycznie spełnić się jako artysta i to jest moje wielkie marzenie. Mam nadzieję, że je zrealizuję.

Jakie miejsca chciałbyś zwiedzić?

Oj, dużo jest takich miejsc. Każde jest inne w specyficzny sposób i wszystkie czymś nęcą. Jedno jest bardziej egzotyczne, drugie ciekawsze architektonicznie, w jeszcze innym interesują mnie jego mieszkańcy.

A gdzie byś chciał pojechać, żeby się wylegiwać na plaży?

Zawsze bardzo chciałem polecieć na Seszele do Polinezji, więc na pewno tam. Ciekawi mnie bardzo także to, jak wygląda safari. Miałem okazję być rok temu na takim safari, ale wybrałem Kalifornię. Czego nie żałuje, bo poznałem tam wspaniałych ludzi, zwiedziłem cudowne miejsca i miałem okazję występować dla fantastycznej publiczności.

A gdzie byś chciał pojechać pod względem kulinarnym? Jaka kuchnia najbardziej ci odpowiada?

Bardzo lubię włoskie jedzenie, tajskie też, bo jest delikatnie pikantne. Meksykańska kuchnia jest ciekawa, chociaż jak dla mnie nieco za tłusta. Ogromnie lubię sushi. Polską kuchnię cenię, ma wiele ciekawych potraw. Natomiast nie przepadam za owocami morza. Ale nie próbowałem jeszcze wszystkich tego typu specjałów, więc może to się zmieni. Kosztowałem już różnych krabów, małży św. Jakuba itp., ale na razie nie mam potrzeby zajadania się takimi potrawami.

Stosujesz jakąś dietę? Bo bardzo schudłeś.

Stosuję swoją własną dietę, czyli staram się nie objadać. Ograniczyłem słodycze i fast foody. Staram się jednocześnie dużo trenować. Jednak ruch to zdrowie i uważam, że żaden substytut tego nie zmieni. Najlepsze połączenie to zdrowe odżywianie i dużo ruchu – i wtedy się fajnie wygląda.

Gdzie wkrótce będą mogły  cię posłuchać twoje fanki? Czy masz już w planach jakąś trasę koncertową, czy na razie skupiasz się na nagraniach?

Na razie skupiam się na marketingu, na PR. Natomiast promocja najnowszego utworu będzie w drugiej połowie maja i wtedy wszystko się zacznie.

Nie sądzisz, że udział w jakimś programie to jest bardzo dobry PR i trampolina do kariery?

Z jednej strony może tak. Ale z drugiej – iluż artystów wygrało takie programy i nie słychać o nich teraz. Jest to najlepszy dowód na to, że czasami nie jest tak, jak sobie myślimy. Teraz skupiamy się na promocji piosenki „Własny raj”, a jak to już pójdzie w świat, to w tedy się okaże, czy piosenka spodoba się słuchaczom, czy nie.

O czym jest piosenka?

Piosenka ma tytuł „Własny Raj” i jest o wspaniałej miłości dwojga osób, które mają swój świat, będący ich Rajem. Ów Raj jest marzeniem, które się spełnia i powoduje, że zakochani nie mogą być bez siebie. A ta chwila spędzona razem jest najważniejsza w życiu.

Chciałbyś tak spędzić swoje życie?

Jak najbardziej. Mało kto by tego nie chciał.

Jaką kobietę sobie wyobrażasz przy swoim boku? Kogoś z branży muzycznej?

Dla mnie nie ma znaczenia, co moja kobieta będzie robiła w życiu. Jeżeli będzie wspaniałą osobą, która mnie pokocha, to jej zawód nie jest dla mnie istotny. Uważam, że ludzie powinni się dobierać pod względem charakteru i wspierać się wzajemnie. To jest najważniejsze.

A chciałbyś mieć dzieci?

Oczywiście. Myślę, że każdy facet chciałby mieć dzieci. Zostawić coś fajnego po sobie… Nie mam jeszcze dziecka, ale jestem w stanie sobie wyobrazić, że jak już je się ma, to każdy jego gest, nawet mrugnięcie okiem, jest dla rodzica czymś wspaniałym. Chce się żyć dla tej osoby.

Najlepsze w życiu to?

Szczęście.

I tego ci życzę.

Wywiad został przeprowadzony w kwietniu 2015.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.