„Miałam umysł permanentnie zagracony – pracą, pędem, strachem, odpowiedzialnością, ciągłą nauką, wyjazdami służbowymi… Czyli niekończącymi się zmianami w korporacji. A byłam tylko kobietą. Co z tego, że silną, co z tego, że kawał baby… W moim wnętrzu, w duszy, grała zupełnie inna melodia i tęsknota” – mówi Joanna Kozak, właścicielka firmy tworzącej pod szyldem Madame Joe Pillow kolekcje dekoracyjnych poduszek.
Jak to się stało, że zajęłaś się projektowaniem i szyciem poduszek?
Tak naprawdę to był przypadek. Przez wiele lat pracowałam w korporacjach jako trener sprzedaży. Jeździłam od miasta do miasta, szkoliłam handlowców i ta praca pochłaniała mnie bez reszty. Zawładnęła mną i moim życiem. Miałam służbowy samochód, super gadżety, spałam w najlepszych hotelach, ale to nie dawało mi szczęścia. Przez wir korporacyjny przegapiłam najważniejsze chwile mojego życia… małżeństwo, macierzyństwo, uroki pór roku, bycie wrażliwą córką i siostrą. Wtedy tego tak nie czułam, ale teraz kiedy o tym myślę, jest mi smutno i mam poczucie wielkiej straty. Miałam umysł permanentnie zagracony – pracą, pędem, strachem, odpowiedzialnością, ciągła nauką, wyjazdami służbowymi… Czyli niekończącymi się zmianami w korporacji. A byłam tylko kobietą. Co z tego, że silną, co z tego, że kawał baby… W moim wnętrzu, w duszy, grała zupełnie inna melodia i tęsknota. W zasadzie nie żyłam, tylko istniałam.
Zarobki były wysokie?
Nie ukrywam, że zarabiałam godziwie. Korporacje wyciskają siły z człowieka, ale dzięki tej pracy mogłam wraz z rodziną żyć godnie. Byłam facetem z dużymi cyckami i jeszcze większymi „fallusami”. Nie chciałam tego, broniłam się. W środku miałam niemy krzyk: ratunku! Moje małżeństwo rozpadło się, zostałam sama .Wielu mężczyzn kręciło się koło mnie, ale obawiali się tak silnej osobowości. Nie wiedzieli we mnie motyla, eterycznej Asi. Było mi przykro. Atrybuty, które w pracy były pożądane, w życiu prywatnym bardzo mi przeszkadzały.
Nie chciałaś tak żyć?
Zapragnęłam rzucić pracę w korporacji, zostawić ten wciągający mnie wir. Bałam się, ale w końcu to zrobiłam. Chciałam pracować i żyć wolniej. Pragnęłam wydobyć z siebie prawdziwą kobietę, jakiej nigdy nie znałam i mieć zajęcie, które pozwoli mi raczyć się tą swoją kobiecością. Postanowiłam odciąć „fallusy”. No i odeszłam z korporacji. Nie było to racjonalne, zważywszy na to, że nie miałam nic w zanadrzu. Początkowo trudno było mi znaleźć pomysł na siebie. Nie miałam sojuszników, ze wszystkim byłam sama… Później zaczęła mi doradzać mama. Powtarzała, że w pojedynkę organizować biznes jest bardzo trudno. I miała rację. Skoro kiedyś sprzedawałam i szkoliłam, jak to robić, to dlaczego nie miałabym tych umiejętności wykorzystać w swojej firmie. Zdałam sobie sprawę, że mogę żyć tak jak chcę, a nie tak jak muszę. I mieć wpływ na wiele rzeczy.
Kiedy to było? Czy od razu pomyślałaś o poduszkach?
Po odejściu z korporacji początkowo nie wiedziałam, co dalej i jak zarabiać na siebie, a oszczędności topniały Szukałam swojej drogi i było bardzo ciężko. Czasami chciałam wrócić do pracy w korporacji. Chodziłam nawet na rozmowy rekrutacyjne, ale były fiaskiem, bo albo rekrutowali mnie laicy i widzieli we mnie zagrożenie, albo to ja nie spełniałam oczekiwań. Rozmowy rekrutacyjne były dla mnie koszmarem. Zaczęłam prowadzić szkolenia na własną rękę i przyjmowałam różne zlecenia. Ale to nie było to. Któregoś dnia wymyśliłam sobie, sobie że będę coś tworzyła i dałam sobie trzy miesiące na próbę. Ale najpierw chciałam zobaczyć, czy to, co wymyślę, będzie się podobało. I udało się .Moje małe dzieła podziwiało wiele osób. Pragnęłam tworzyć produkt, który będzie produktem Premium i będzie zachwycał. Postanowiłam (siedząc pod moją brzozą na podwórku), że będą to poduszki dekoracyjne w stylu glamour. Uwielbiam przedmioty, które mówią bez użycia słów, które zachwycają. Dlatego moje poduszki są tworzone po to, aby zachwycały. I tak to się zaczęło. Nie jest to zapewne wyjątkowa historia, ale prawdziwa.
A jak wygląda teraz Twoje życie rodzinne?
Mam syna Jakuba, ma dwadzieścia jeden lat, mieszka z tatą. Razem prowadzą firmę. Ostatnio widujemy się z synem sporadycznie, ale mam zamiar to zmienić, bo nie chcę przegapiać tego, co ważne dla matki. Uczę się nią być całe życie, nie zawsze mi wychodzi, ale bardzo się staram.
To nie jest do końca to, o co mi chodzi, ale nigdy w życiu, od niepamiętnych lat, nie byłam tak spokojna i skoncentrowana, jak teraz. Mam wrażenie, że wreszcie na wiele rzeczy mam wpływ. No i czuję się kobiecą kobietą, która zaczyna się spełniać. Oczywiście chciałabym zarabiać godziwe pieniądze, bo mam kredyt we frankach, no i jak każdy chcę żyć na jakimś poziomie. Ale dziś wiem, że mogę samodzielnie decydować o sobie – żyć, a nie tylko istnieć. Więc można powiedzieć, że jestem szczęśliwa, ponieważ w końcu zdecydowałam, że mogę żyć po swojemu.
Wierzysz w swój sukces?
Wierzę w swój piękny produkt, w pasję włożoną w moje poduszki. Więc czemu miałoby mi się nie udać? Oczywiście nie będzie to proste. Ale nie boję się wyzwań. Nigdy się ich nie bałam, jedynie zawsze mi się marzyło, aby ktoś mnie nie „lał po łbie”, oczywiście w przenośni. Być może niektórzy ludzie są stworzeni do korporacji, ja się kompletnie tam nie nadawałam. Kiedyś dawny mój szef, Anglik, powiedział mi, że nigdy w życiu nic ważnego nie osiągnę sama, bo trzeba mieć wokół siebie sojuszników i mądrych, oddanych ludzi. Jestem szczęściarą, ponieważ ja ich mam i chciałabym im za to podziękować – dziękuję Mamo, Basiu i Krzysiu za oddanie i wiarę we mnie.