„Okruchy codzienności” Joanny Wicherkiewicz to pozycja niebanalna. Uwodzi skalą uczuć, paletą barw, odcieniami emocji i nastrojów. Rozległością zainteresowań, tematów, szczerością i głębią pytań - zaciekawia. „Poezja jest kobietą” - pisze Autorka - i nie sposób oprzeć się wrażeniu, że kobietą jest poezja Joanny Wicherkiewicz: spotkanie z nią koi, jak szczera rozmowa z przyjaciółką, intryguje subtelnością niedopowiedzeń. Zachowując odpowiednią równowagę między języka cierpkością, nawet dosadnością, a jego czułością, więcej stawia ważnych pytań niż oferuje odpowiedzi - jest idealną propozycją dla każdego myślącego człowieka. Dla każdego zatem, kto uwikłany w codzienność, nie tylko o codzienność zapytuje, lecz dla wszystkich zdarzeń poszukując głębszego sensu, jak Poetka pyta „dokąd?”.
Ulotne, trudne do uchwycenia - chwile. Czy to nie one, atomy czasu, są tymi „okruchami”, które poezja ze „szkatuły pamięci” dobywa? Ich doświadczenie to jedyna okazja dotknięcia rzeczywistości, jedyny sposób w jaki rzeczywistość nam się objawia. Mogą być momentami zadumy, refleksją, obserwacją, nagłym spostrzeżeniem, dalekim wspomnieniem, ale to z nich, niczym z puzzli - zdaje się mówić Autorka - układamy obraz świata i nas samych. Świata - pułapki, więzienia, między zmarnotrawionym, lub może porzuconym, wczorajszym marzeniem a jutrzejszą nadzieją i obawą. Świata między niebem przyziemnych, zatroskanych, aniołów, a ziemią, spoglądających w niebo, jak anioły pragnących latać, ludzi. W ich imieniu Poetka stawia najważniejsze z pytań: po co kochać? Miłość jest osią tej poezji, Joanna Wicherkiewicz wyraźnie przeciwstawia ją śmierci, obojętności, pogardzie i zwykłej głupocie. Jest radykalna w akceptacji, ale nie w potępianiu, często wybiera milczenie, żeby nie zabić nawet słowem, jeśli nie lubi, to za brak miłości - ten potrafi, z ironią, wytknąć nawet Bogu. Stosunek do świata Autorki określić można by mianem filozofii współczucia. Jest to postawa wynikająca z przekonania, że skoro nad wszystkim, co żyje, co pragnie szczęścia i cierpi, nad dobrymi i złymi, nad zwierzęciem i nad człowiekiem, nielitościwa ręka kata, nie warto mnożyć cierpienia i strachu - lepiej kochać. „włosom przypisać/miękkość puchu/mowie/strun granie (…) zabić gniew w duszy”.
„Okruchy codzienności” to pozycja, którą warto polecić, bo przedstawia rozpoznawalny obraz współczesności, bo filozofia, jaką proponuje, jest, moim zdaniem, jedyną godną człowieka i jedyną możliwością, jeśli pragnie on ocalenia, i wreszcie - bo to po prostu dobra poezja która, posługując się jej własnym językiem „uwiodła mnie/lekkością/i ciężkim tąpnięciem/radością/i krzykiem rozpaczy/rymem i bielą bezrymu/wolnością i ramy więzieniem”.
Małgorzata Durbacz
***
mężczyzna i kobieta
spotkanie nieosobliwe
on znawca wszechrzeczy
ona życiowy dramat
zaczęło się zwyczajnie
rozmowy głaskaniem
w półsłówkach akty męskie
wierszy malowanie
potem wtargnął w jej duszę
nie zapraszała
wrzód znalazł
czyścił będzie
oby wyzdrowiała
***
jesteś przy mnie
twój oddech spoczął
na moim ramieniu
miłość wplotła się
we włosy
tak miękko
pocałunki
kładą się na ciele
czasu przypływu
odpływu
nie dostrzegam
***
życie zapisane jest
w geometrii
kwadrat
cztery ściany
cztery kąty
prostokąt
otwiera dla ciebie ulicę
czasami jeszcze jakiś trójkąt
który wpisuje cię w melodramat
potem nadzieja
że życie
kołem się toczy
***
kochać
patrzeć w oczy
widzieć niebo
kochać
w dotyku dłoni
poczuć aksamit
kochać
włosom przypisać
miękkość puchu
mowie
strun granie
kochać
zabić gniew
w duszy
kochać
uśpić wyrachowanie
kochać
oddać duszę i ciało
nie chcieć
nic
za nie
***
w maju
sczesywała z włosów
kwiaty kasztanowca
taki piękny rytuał
wspomnienie spaceru
w czerwcu
czekała lipca
nadąsana na deszcze
wsłuchiwała się w ciszę telefonu
nadzieja współistnienia
kurczyła się
w lipcu
słońce grzało niemiłosiernie
kwiaty obrzydliwie piękne
szydziły z jej nieobecności
na miłość można czekać
wiecznie
nawet w przestrzeni pokoju
sierpień
sierpem na niebie
swoją obecność zaznaczył
wrzesień
październik
listopad
grudzień
styczeń
luty
marzec
kwiecień
niezauważone
a w maju
w maju
sczesywała z włosów
kwiaty kasztanowca
taki piękny rytuał
wspomnienie spaceru