Małgorzata Grażyna Kurmin – kobieta piękna, zdolna i urocza. Sprawia wrażenie jakby jej życie biegło w wielkiej harmonii, bez potknięć, pełne sukcesów artystycznych i osobistych.
Ale im dłużej słucha się jej zwierzeń, otwiera się coraz szerzej oczy, dusza krzyczy, a serce bije mocno. Niewiarygodne, aby przeżyć tyle bólu, często balansować na kruchej linie życia, by nie spaść w końcu raz na zawsze w ciemną otchłań bez możliwości powrotu. Ile ostrych zakrętów można zaliczyć, aby nie wykoleić się na życiowej serpentynie? Jak przetrwać to co najgorsze i z wielką determinacją odbudować spokój duszy, powoli poukładać psychikę i na nowo się narodzić…
Małgorzata Grażyna Kurmin – bohaterka … wygrała , odbiła się od dna i silna wstała z kolan.
Obecnie kobieta „chwilę” po pięćdziesiątce, urodzona w Gdyni, ale też urodzona artystka. A skoro artystka to wrażliwa do bólu dusza, która odbiera wszystkie bodźce ze zdwojoną siłą. W związku z tą wyjątkową wrażliwością krucha psychicznie mimoza .
Wielkie serce kochające niezmiennie jednego mężczyznę przez blisko30 lat. Może nie byłoby to dziwne gdyby był to związek bliski, stały, pod „jednym dachem”. A była to miłość niezwykle trudna… miłość bardzo młodej dziewczyny… do mężczyzny z historią kryminalną. 30 lat wielkiej miłości, a dosłownej bliskości niewiele, może 3 miesiące. Obiekt pożądania nie był godny oczywiście tych wspaniałych, szczerych uczuć.
Bywa tak w życiu niestety, że kochamy nie tych ludzi co trzeba. To właśnie ten przypadek.
Nie trudno sobie wyobrazić jak taki toksyczny, silny związek może wywrzeć piętno na tak delikatnej duszy.
W między czasie Małgorzata rozwija swoją pasję artystyczną, kończy studia i zaczyna pracę jako solistka w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Ma nawet na swoim koncie występ na Broadwayu w polskojęzycznej wersji musicalu „Jesus Christ Superstar” z Markiem Piekarczykiem (obecnie juror w talent show w TV2 ) w roli głównej.
Teatr, to wyjątkowe miejsce, jest nie tylko cudowną twórczą oazą, to czas na inny związek, próba bycia z innym mężczyzną.
Jest to też czas kiedy w Polsce mamy puste haki w sklepach mięsnych, ocet na półkach w sklepach spożywczych i sieć Pewexów – dla młodszego pokolenia należy się wyjaśnienie, że były to sklepy z wymarzonymi artykułami za dolary lub bony (nie dla zwykłych śmiertelników).
Wtedy Małgorzata ma okazję przez Pagart (Polską Agencją Artystyczną) wyjechać do Włoch na kontrakt. W tamtych czasach takich okazji się nie marnowało . To była szansa. Szansa na dobry zarobek, polepszenie własnego bytu, zwiedzenie innych, ciekawych miejsc. Dla przypomnienia trzeba wspomnieć o zamkniętych w tym czasie granicach i otrzymywaniu paszportów na specjalne wyjazdy, a po powrocie obligatoryjny zwrot dokumentu .
Teraz to brzmi jak jakaś nierealna zła bajka, może nawet horror. Ale w takich żyliśmy czasach. Nie było łatwo. Dlatego Małgosia postanowiła nie marnować szansy na spełnienie marzeń. Wyjechała, aby spełnić swoje dolce vita.
Czy dolce vita tam doświadczyła ?
Małgosia pracowała w lokalach nocnych, tańczyła, śpiewała. Była też tzw. damą do towarzystwa (bez podtekstów erotycznych).
Wiodła życie szybkie, bajecznie kolorowe, zakrapiane alkoholem, który niestety dość szybko wpisał się na stałe w jej menu.
Uzależnienie od mocnych trunków nie było jedyną zmorą, z którą Małgosia musiała dać sobie radę. Doszły jeszcze psychotropy i ta piorunująca śmiercionośna mieszanka… duże ilości tabletek zalewane równie dużą ilością alkoholu. Do czego to miało doprowadzić … wiadomo!
Takich strasznych prób samobójczych w życiu Małgosi w tamtym włoskim czasie można doliczyć się kilkunastu.
Przechodzi dreszcz jak o tym mówimy, piszemy, czytamy… tym bardziej, że Małgosia nie była na świecie sama. Miała już wtedy córeczkę, która urodziła się ze związku z rumuńskim tancerzem. Niestety związek nie przetrwał próby czasu. Po jakimś czasie po urodzeniu dziecka był ślub, a niedługo po … rozwód.
Wstrząsające jak chora musi być psychika, żeby dziecko nie było powodem do zmiany trybu życia, do skończenia z licznymi nałogami.
Ucieczka! To było to! Ucieczka od zmartwień, życia, z którym sobie zupełnie nie radziła i trudno było zmierzyć się jej wtedy z wszystkimi problemami jakie stanęły na jej drodze. Ból psychiczny był tak silny, że przeradzał się w fizyczne cierpienie. Czuła jak każda, najmniejsza cząstka jej ciała rozpada się na jeszcze mniejsze, co powoduje niewyobrażalne wręcz tortury. Jedna myśl w głowie nie dawała jej spokoju, aby już przestało boleć… by był już koniec!
Niestety jednym z powodów takiego strasznego stanu był kolejny chory związek Małgosi z Włochem oprawcą, który bił, wyzywał, poniżał.
Nie opuszczał jej też okropny wstyd. Wstyd totalnej życiowej porażki. Przecież miało być dolce vita, a wyszło inaczej.
Nawet jeśli przyszła jej do głowy ucieczka od kata, tak naprawdę nie miała gdzie się skryć. Bez przyjaciół, żadnego wsparcia, nie miała pieniędzy na powrotny bilet do Polski. Czuła, że jest w sytuacji bez żadnego wyjścia.
Czasem czytamy takie wymyślone okrutne historie w powieściach. To niestety zdarzyło się naprawdę! I to wszystko przeżyła jedna osoba – krucha, wrażliwa kobieta, która powinna być otulona ciepłem, bezpieczeństwem i miłością.
No cóż, jakie to życie może mieć gorzki smak jeśli trafimy nie na tego mężczyznę w swoim życiu, nie na tych ludzi …
Włoch, z którym Małgorzata miała nadzieję ułożyć sobie życie, okazał się niestety nie tym człowiekiem. Sam borykał się ze swoimi problemami i choć początkowo było bajkowo, dostatnio, po jakimś czasie marzenia i nadzieje pękły jak bańka mydlana. Zaznała przy nim okrutnej przemocy i tak naprawdę nie wiadomo, które maltretowanie gorsze – psychiczne czy fizyczne, bo obu – jak już wcześniej napisałam – doświadczyła . Kto nie zaznał takiego traktowania, to chyba nigdy nie zrozumie. Nie pojmie lęku, paniki jakich przeżywała na co dzień. Tak naprawdę nigdy nie wiesz co zrobisz nie tak, co powiesz nieodpowiednio, czym się narazisz na ciosy i jak się osłonić, aby nie zabił. Człowiek z zaburzona psychiką i emocjami, uzależniony od ciężkich narkotyków musi mieć worek treningowy. Agresja, która go wypełnia musi znaleźć ujście. Cierpią zawsze najbardziej najbliżsi, których często się kocha, a poddaje się ich nieprawdopodobnym torturom. Traumatyczne, przerażające, prawda ?
Dusza rozdarta, wielka bezbronność, niemoc, strach – uczucia i wspomnienia o jakich nawet nie sposób mówić, aby łzy nie leciały na wspomnienie tego horroru. Jest wiele kobiet, które tkwią w chorych, nieprawdopodobnie trudnych związkach. Powiecie, że trzeba uciekać … Trzeba, ale jak ??? Czasem nie ma siły, aby pomyśleć o tym, aby otworzyć oczy i wstać rano z łóżka… chyba, żeby ból i paranoję znieczulić alkoholem. A potem znowu pamiętać o metodzie skutecznego osłaniania się przed silnymi pięściami…, ale uwierzcie… takiej metody nie ma !
Były rozstania i powroty, obiecywanie innej przyszłości, ale niestety zapewnienia nie ziściły się. W życiu pełnym napięć, agresji, molestowania psychicznego i fizycznego nie obyło się też bez opieki psychiatry. Niestety ! … albo na szczęście, bo to już dużo jak człowiek zdaje sobie sprawę również z własnych słabości i problemów, i że trzeba za wszelką cenę szukać pomocy u specjalisty. Małgorzata miała tę świadomość, że trudne życie było konsekwencją jej nieodpowiednich wyborów, również własnej nieodpowiedzialności i niestety słabości do nałogów. Ile razy próbowała odbić się od dna, od egzystencji, która ciągnęła w dół… Przecież była jeszcze córka Vanessa, która niestety przeżywała chwile wstydu za mamę. Każde dziecko szuka w swoich rodzicach autorytetu, wsparcia, a Małgosia niestety nie mogła dać tych wartości, bo sama ich potrzebowała.
Kiedy Vanessa miała 16 lat, Małgorzata sprzedała kosztowności i uzbierała na bilet powrotny do Polski. Córka nie chciała wyjeżdżać z Włoch. Bała się niepewności i tego czego zwyczajnie obawia się każdy człowiek – zmian w życiu, nowego środowiska. Kończyła gimnazjum i to też nie był dobry czas na rewolucję w jej młodym życiu. Z resztą tak naprawdę trudne było to macierzyństwo Małgosi. Urodziła dziecko w obcym kraju, bez wsparcia rodziny, dziecko nieślubne co wtedy było rzeczą straszną. Taka kobieta zasługiwała na ostracyzm, wręcz potępienie. Było to dziecko Rumuna, nie człowieka z wyżyn społecznych – kolejny powód, żeby przeżywać krytykę innych. Nie było łatwo delikatnie mówiąc, w związku z tym nie było w słabej kobiecie radości z narodzin dziecka, jego rozwoju. No ale reasumując, Vanessa się urodziła i to było ważne. Wszystkie kłopoty, kręte drogi jakie razem musiały przejść wzmocniły je bardzo i zbliżyły do siebie. W dorosłym życiu matka jest dumna z bardzo uzdolnionej córki, a córka z matki, która kluczyła, doświadczała rzeczy strasznych, ale odnalazła drogę do normalności, ba … szczęścia, pasji, małych i dużych radości dnia codziennego.
Zanim jednak zaczęła kroczyć drogą prostą i jasną musiała przebyć niejedną terapię zamkniętą w różnych ośrodkach pomocy psychiatrycznych. A uwierzcie, że miejsca te trudno określić mianem sanatorium. To ośrodki niezwykle przygnębiające, wśród ludzi bardzo chorych, którzy osiągnęli przysłowiowe dno. Ostatnio takie picie i trzeźwienie zostało pokazane w filmie „Pod mocnym aniołem” i kto go widział może potrafi zrozumieć Małgosię i wie na czym ta walka polega, walka z samym sobą, demonami, które pojawiają się zewsząd w każdym momencie. Wstawała i padała, podnosiła się i przegrywała… i znowu próbowała wielokrotnie… Były to straszne doświadczenia w jej życiu, ale było warto, bo tylko takie leczenie przyniosło w końcu zamierzony efekt. Analiza własnej duszy, powrót do dzieciństwa, przetworzenie własnych problemów na różne sposoby, to było właśnie to co pozwoliło zrozumieć samą siebie. A od tego właśnie trzeba było zacząć. To była żmudna praca, rozkładanie siebie na czynniki pierwsze… Po takich zajęciach terapeutycznych ma się wrażenie, że fizyczna praca w kamieniołomach to pestka. Małgosia jednak walczyła o siebie, o Vanessę, wspólne życie razem. Na swój sposób walczyła o rehabilitację własnego JA .Chciała zapomnieć jaką była wcześniej matką, albo jaką nie była. Chciała nadrobić czas, który zmarnowała przez lata bycia w nietrzeźwości, pod wpływem leków psychotropowych, od których też trzeba było się uwolnić. Tu należy też podkreślić jak dużym oparciem dla Małgosi po powrocie do kraju była jej mama, obecnie bardzo schorowana. W momentach trudnych mogła na nią liczyć, miała w niej wsparcie psychiczne i bardzo konkretne – opiekowała się Vanessą kiedy Małgosia walczyła o samą siebie. Teraz mieszkają wszystkie trzy wspaniałe kobiety (ba ! 3 pokolenia kobiet) w jednym domu z ogródkiem i od lat budują swoje ciepłe relacje. W ich siedlisku na dobre zadomowiło się ciepło rodzinne, a zapachy smacznych kurminkowych potraw roznoszą się wokoło .
Małgosia znowu doświadcza jak cudownie jest czerpać satysfakcję z pracy, której efekty z kolei dają radość jej publiczności … I tak to w tym życiu jest… dajemy i bierzemy, bierzemy i zwracamy innym dobro. I oby właśnie to dobro krążyło wśród nas.
W każdym razie historia Małgosi dobitnie pokazuje jak w życiu wszystko jest możliwe i na nic nie jest za późno.
Można się narodzić na nowo i każdy ma na to szansę.
Dopiero w bardzo dojrzałym życiu, po 50-tce Małgorzata wie, że żyje… I to jest przesłanie dla innych kobiet, które może też nie mają łatwo.
Dacie radę! Tak jak Małgorzata dała!
Obnażyła swoje poharatane wnętrze, pokazała intymność po coś…! Opowiedziała to wszystko, aby nikt nie tracił nadziei na zmianę i odwrócenie kolei własnego losu. A nade wszystko, aby nie przekreślać i tak łatwo nie oceniać nieszczęśliwych ludzi potrzebujących pomocy !
Dziś Małgorzata Grażyna Kurmin – wokalistka i aktorka musicalowa tworzy wspaniałe role
we wszystkich inscenizacjach oper, operetek i spektaklach muzycznych wystawianych przez Warmińsko – Mazurską Filharmonię w Olsztynie. Występuje m.in. w „Zemście Nietoperza”, „Księżniczce Czardasza”, „Baronie Cygańskim”, „Tosce”, „Dziadku do Orzechów” oraz „Jasiu i Małgosi”. Na swoim koncie ma również udział w koncertach i animacjach Warmińsko-Mazurskiej Filharmonii w Olsztynie i zagranicą.
W 2011 r. założyła Agencję Teatralno Muzyczną – ATM, której działalność umożliwia wspomaganie edukacji, zajmowanie się pozaszkolnymi formami edukacji artystycznej oraz opiekę nad dziećmi.
Współpracuje z wytwórniami filmowymi w Polsce.
Kilkakrotnie mogliśmy ją oglądać w serialu „Klan”, „Plebania”, „Na dobre i na złe” ,
„Na Wspólnej” oraz w filmach „Księstwo”, „Krótki film o małżeństwie”.
Od maja 2014 r. jest producentką, pomysłodawczynią i wykonawcą spektaklu muzyczno – literackiego „Godzina szczęścia” opartego na legendzie warmińskiej w opracowaniu Marii Zientary – Malewskiej.
Oprócz pasji artystycznej ma inną – kulinarną. Chętnie dzieli się wspaniałymi przepisami, wśród których dominuje kuchnia włoska. Zapraszamy do Działu Kuchnia!